Forum www.bleachteam.fora.pl Strona Główna

 Fragmenty one-shoota

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ichimaru




Dołączył: 17 Kwi 2011
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 22:50, 23 Maj 2011    Temat postu: Fragmenty one-shoota

Skoro wszyscy coś rzucają, Ichimaru też rzuci.
Nie bić, nie łapać i nie gryźć - za ewentualne błędy.
Kolejne części będą, jak się napiszą, o!

Paring: Hisa/Yumi; Ikka/Yumi
Rating: PG15/R
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy, inne takie.
Uwagi: Postanowiłam odmieniać imiona i nazwiska, póki nie wyjdzie to zbyt idiotycznie. Postaci przedstawiają się w porządku europejskim; najpierw imię, potem nazwisko.

Yumichika często uznawany był, co najmniej za dziwaka. Względnie transwestytę lub zbabiałego pięknisia. Na takie opinie odpowiadał prychnięciem albo, jeśli mu się chciało lub i też ktoś obraził go zbyt – na jego mniemanie – dotkliwie, morderczym spojrzeniem. Dawno przestał się przejmować otoczeniem. Ci podli impertynenci i zazdrośnicy tylko zawadzali w jego drodze do piękna idealnego. Bo Yumichika Ayasegawa nie wyobrażał sobie, by mógł żyć inaczej niż pięknie i być innym niż pięknym. Przecież niepiękny Ayasegawa nie byłby sobą! To fakt, wiedział, że dba o siebie dużo bardziej niż inni w jego wieku, a nawet ci starsi i młodsi, ale taki już po prostu był. Lubił dobrze czuć się w swoim ciele, a było tak tylko wtedy, kiedy czuł, że dobrze wygląda.
Tak, więc, uparcie ignorując zaciekawione spojrzenia nowych licealistów przysiadł na parapecie okna, otworzył swoją gazetkę i zaczął czytać niezwykle fascynujący artykuł o wpływie nerwów i stresów na cerę. Musi uważać, żeby się nie denerwować. Może wtedy uniknie przedwczesnych zmarszczek.
- Ayasegawa! Cholerny pięknisiu! Odkładaj to piśmidło dla bab i choć tutaj narcyzie jeden.
Zerknął znad „ piśmidła dla bab” i dostrzegł Ikkaku machającego do niego w miarę energicznie. Zaraz też przymrużył oczy. Naturalna łysina jego przyjaciela odbijała światło słoneczne w taki sposób, że kiedy na Madarame popatrzeć w złej chwili, mogło porazić po oczach.
Z Ikkaku to w ogóle była śmieszna sprawa. Jego niepiękny przyjaciel często prowokował bijatyki, nie dbał o siebie pod żądnym względem w najmniejszym nawet szczególe oraz uwielbiał przesiadywać w szkolnym dōjō ze swoimi znajomymi. Yumichika do klubu sztuk walki został zaciągnięty właśnie przez niego, ale jakimś dziwnym sposobem zawsze nie miał partnera do sparingów. Otóż liczba członków tegoż klubu była nieparzysta, a jakoś nikomu nie chciało się podejść właśnie do niego i zaproponować wspólne zmagania. A wbrew pozorom roztaczanym przez Ayasegawę dookoła, nie był on wcale taki bezbronny i słabiutki. Potrafił walczyć i to całkiem nieźle. Nie chwaląc się – zaszedł dość daleko w zawodach kendo, obchodzenie się z kataną też nie było mu obce. I naprawdę bardzo lubił walkę, lecz widmo złamanego paznokcia, nad którego dopieszczeniem spędził całkiem dużo czasu było na tyle nieznośne, by z tego zrezygnować. Chociaż – pal licho złamanego paznokcia – Yumichika nie widział sensu w bezsensownym okładaniu się bambusowym kijem, jak robił to Ikkaku, chyba tylko dla spożytkowania swojej energii. Powinno walczyć się z gracją, umiarem, dumną twarzą i zgrabnymi, dobrze wyważonymi ruchami. Walka powinna być niczym piękny taniec! To właśnie skłoniło Ayasegawę, żeby kilka lat temu ruszyć na zajęcia kendo z postanowieniem, że on w tym tańcu będzie przodował i pięknie wyglądał.
- Nie drzyj się tak, Ikkaku, bo sobie zedrzesz gardło – odpowiedziawszy spokojnie ruszył ku przyjacielowi, który – tak na marginesie – nie był sam. Towarzyszył mu Renji Abarai, członek klubu, pochodzący z klasy niżej. Renji’ego spokojne można było zaliczyć do zbiorów dziwów licealnych. Miał czerwone włosy spięte, zdaniem Yumichiki, dość nieudolnie w kucyk, tatuaże, które według Ayasegawy były, co najmniej nieestetyczne i często suszył zęby w szerokim uśmiechu. Yumichika go nie lubił, chociaż jednak odczuwał do niego jakąś szczątkową sympatię. Było to troszkę dziwne, ale zdatne do zaakceptowania. W sumie Ayasegawa odczuwał w stosunku do Abarai’a pewien żal. Wcześniej byli z Ikkaku niemal nierozłączni, a potem – bach! – pojawił się ten typek z czerwonymi włosami i Madarame nie miał dla Yumichiki tyle czasu. Momentami wręcz go ignorował a kto, jak kto, ale Ayasegawa nie znosił być zbywany i olewany. Nie po to przywiązywał aż taką wagę do swojego wyglądu, żeby nikt go nie podziwiał!
Podszedł do Madarame i Abaraia, uśmiechając się promiennie. Nagle poczuł mocne klepnięcie w ramię i tuż obok niego wylądowała Matsumoto z radosnym uśmiechem na ustach.
- Wiecie, co? W naszej szkole ma wylądować uczeń z wymiany, i to podobno dzisiaj!
- Rangiku – Yumichika spojrzał na nią z powątpiewaniem – gdyby rzeczywiście był tak, jak mówisz, nowy uczeń dotarłby już do nas dwa miesiące temu, albo inaczej… w tej chwili mielibyśmy około ośmiu nowych.
- Oj tam, oj tam, przesadzasz. – Rudowłosa dziewczyna machnęła ręką. – Już nawet wiem jak wygląda!
- No, powiedz nam, bo jesteśmy bardzo ciekawi – jęknął Renji. Matsumoto potrafiła plotkować godzinami, co nie bardzo sprawdzało się w męskim otoczeniu. Chociaż, zdaniem Yumichiki, niekiedy faceci nie byli wcale lepsi od bab w obgadywaniu otoczenia.
Po trzeciej wzmiance o rzekomej ogólnej wspaniałości nowego nabytku szkoły Ayasegawa przestał słuchać słowotoku koleżanki. Otworzył pisemko na zaznaczonej stronie i ponownie zagłębił się w lekturę. Cóż za fascynujący artykuł! Naprawdę musi się mniej denerwować.
-… prawda Yumichika?
- Tak, tak, Rangiku. Masz rację.
- Widzicie! Mam rację.
Kiedy podniósł głowę na momencik zdążył dostrzec zrezygnowany wyraz twarzy Abaraia do spółki z Ikkaku, który przejechał ręką po twarzy. Madarame już, już, otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale przeszkodził mu dzwonek na lekcje.

Podczas pierwszej lekcji, a przynajmniej przez pierwsze dziesięć minut jej trwania, Ayasegawa był całkowicie niezainteresowany wykładanym tematem. Całą jego uwagę pochłaniała nieco za szorstka skóra dłoni. Chyba będzie musiał kupić jakiś lepszy krem, taki bardziej nawilżający. Najlepiej do cery wrażliwej, bo przecież przez nieodpowiedni wybór mógłby zniszczyć swoją długą pracę nad doprowadzeniem siebie do stanu piękna doskonałego. A wtedy by się… wściekł. Powszechnie jednak wiadomo, że złość piękności szkodzi, więc – tak na wszelki wypadek – Yumichika wolał się nie złościć.
Zainteresował się niepięknym otoczeniem dopiero wtedy, kiesy otworzyły się drzwi klasy, a do środka wszedł dyrektor wraz z wysokim szatynem o dość chłodnym spojrzeniu i nic niemówiącym wyrazie twarzy. Ayasegawa otaksował prawdopodobnie nowego ucznia swojej klasy wzrokiem. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to tatuaż na policzku, niby nic takiego, patrząc na Abaraia oczywiście, gdyby nie to, że wytatuowane liczby kojarzyły się Yumichice tylko z pewną pozycją seksualną. Dyskretnie powiódł oczyma po klasie. Nowy będzie miał problemy z odpędzeniem od siebie interesantek… lub i też interesantów. Nie, żeby odmienna orientacja Ayasegawie przeszkadzała. Piękno nie dzieliło się na kobiety i mężczyzn, a Yumichika kochał właśnie rzeczy piękne. Toteż nie wzbraniał się przez różnorodnymi kontaktami. Może i tego nie okazywał, ale strasznie lubił poznawać nowe rzeczy i zerkać na różne sprawy pod coraz to innymi kątami.
- Z dniem dzisiejszym do waszej klasy dołączy nowy uczeń. Shūhei Hisagi. Mam nadzieję, że dobrze go przyjmiecie i zapewnicie…
Ayasegawa, delikatnie mówiąc, olał dalszą część monologu dyrektora, który miał przerażającą skłonność do popadania w słowotoki i wytężył pamięć. Hisagi. Skąd on u licha znał to nazwisko? Nie jego kosmetyczka, nie miła dziewczyna z drogerii, nie nauczyciele, nie sąsiedzi, więc kto? O! Podstawówka! Z racji, ze on i Ikkaku chodzili wtedy do innych szkół, trzymał się wtedy szczupłego chłopaczka o takim nazwisku. Szkoła się skończyła, a kontakt urwał się po jakimś czasie. Jakiż dziwny zbieg okoliczności. Ciekawe, czy Shūhei go pamięta, o ile to naprawdę on.
- Hisagi, usiądź proszę w przedostatnim rzędzie od okna, koło Yumichiki. Z racji, że nie masz podręczników złącznie ławki.
Dopiero ta wypowiedź nauczycielki sprawiła, że przestał rozwodzić się w myślach, jak bardzo się mógł się zmienić od czasu swojej podstawówki – oczywiście na lepsze, jakżeby inaczej. Zauważył, że Shūhei lustruje go uważnym wzrokiem, jakby zastanawiając się czy Yumichika jest właśnie Yumichiką. Kiedy szatyn usiadł, Ayasegawa wymamrotał, modląc się, żeby się nie zbłaźnić:
- Dawno się nie widzieliśmy, Shūhei.
- Powiedziałbym, że bardzo dawno, Yumichika. Belfer krzywo patrzy, pogadamy po lekcji, bo coś widzę, że dużo się zmieniło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bleachteam.fora.pl Strona Główna -> Duchowa Akademia Sztuk Pięknych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin