Meggie
Zastępczy Shinigami
Dołączył: 17 Kwi 2011
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 15:13, 18 Maj 2011 Temat postu: Meggie postanawia coś wrzucić. |
|
|
Nuuuuuudaaaaaa mnieeeeeee dręęęęęęęęczzzzzyyyyyyy O.o
Drzwi pokoju Gina uchyliły się i ujrzałam w nich zaspanego mężczyznę. Białe włosy miał poczochrane, a twarz wyraźnie zaspaną. I miał na sobie tylko spodnie od piżamy.
-Ubierz się – jęknęłam, wślizgując się do pomieszczenia.
Zamknął za mną drzwi i uśmiechnął się.
-Każesz mi się ubrać? To nie do końca to, czego się spodziewałem, widząc Cię tu w środku nocy. Spiorunowałam go wzrokiem i rzuciłam szaty. Załapał je i z westchnieniem zaczął zakładać, narzekając na mnie i moje dziwne zwyczaje.
-Swoją drogą, ładne ciuszki. Może je zrzucisz? - zapytał, patrząc na mój przylegający do ciała, czarny strój kończący się tuż nad piersiami i odsłaniający bliznę na ramieniu. - Kto Cię tak poharatał? W innych miejscach też masz blizny? Bo wiesz, to bardzo seksowne. Chętnie je obejrzę, jeśli masz chwilę.
Wywróciłam oczami i roześmiałam się.
-Czy Twoje głupie żarty kiedyś się skończą? Nie odniosłam wrażenia, żebyś opowiadał je komukolwiek innemu niż mi. - powiedziałam, podchodząc do niego. Stał oparty o parapet okna, za którym noc była w pełni.
-Masz rację, zwykle się alienuje.
Przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem, obracając w stronę księżyca. Jego usta znajdowały się tuż przy moim uchu, a ja czułam spokój, jaki zawsze mnie ogarniał, kiedy Gin był blisko.
-Lubię noc – powiedziałam cicho, trzymając w uścisku jego dłoń. - Ale dzisiejsza ma gwiazdy. Wolę ją bez.
-Dlaczego? - spytał miękko. Oparł brodę na moim ramieniu, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
-Przypominasz mi ją. Lubię twoją aurę tajemniczości, która Cię otacza. Lubię twoją twarz i smutne oczy. Są dziwnie piękne, jak noc bez gwiazd. Lubię obie te rzeczy, i noc i Ciebie.
Roześmiał mi się do ucha i odszedł w stronę biurka.
-Skoro już jesteśmy po wyznaniach nocy, może powiesz mi, po co tutaj przylazłaś, wyrywając mnie z pięknego snu?
-Potrzebuje Twojej pomocy – wzruszyłam ramionami. - Wiem, że dobrze znasz lasy Rukongai. Pomóż mi znaleźć korzeniówkę.
-Korzeniówkę, nee? - mruknął, mrużąc oczy. - Czyżbyś ciągle bawiła się w czary?
-To nieodłączna część mojego dziedzictwa, i nawet nie mów, że Ci się ona nie podoba. - zaśmiałam się, zgarniając jednocześnie włosy w ścisły kok.
-Fakt, jesteś strasznie gorąca, kiedy otaczają Cię te wszystkie nadnaturalne rzeczy. Chodźmy, chce być jutro przytomny.
-Kuso – jęknęłam, drapiąc się po łydkach . - Baka yaro! Czemu wybrałeś drogę przez pokrzywy!?
-Jakie pokrzywy? - zapytał z uśmiechem, podchodząc do mnie. - Ja nie widziałem żadnych pokrzyw.
-Och, serio?
Złapałam go za kołnierz i wrzuciłam w górę najwyższych pokrzyw, jakie były w pobliżu. Jęknął, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie, bo moje oczy właśnie dostrzegły korzeniówkę.
-Nie patrz, Ichimaru. Mam ją. - podbiegłam do białej rośliny i patrzyłam na nią przez chwilę. Wyciągnęłam drżącą dłoń z nożem i ucięłam ją, żeby następnie włożyć do sakiewki przywiązanej do pasa mojego kimona. Schowałam nóż i poszukałam wzrokiem Ichimaru, ale ten chrapał, leżąc tam, gdzie nim rzuciłam.
Zaśmiałam się cicho.
-Zobaczymy, czy jutro też będzie Ci tak wesoło, kretynie.
*
-Ee... Ichimaru taicho? Co się panu stało?
Kira Izuru patrzył na swojego kapitana z niepewnością. Nigdy nie spodziewał się, że widok Gina może być śmieszny – przerażający, owszem, ale śmieszny? W życiu nie przyszłoby mu do głowy śmiać się z kapitana. Ale teraz, kiedy na niego patrzył... Pomyślał, że jeszcze chwilę, a jego przepona pęknie, od śmiechu, który usiłował powstrzymać.
Za to Matsumoto się nie powstrzymywała. Łzy spływały po jej zaróżowionych policzkach, a ona sama waliła pięścią w stół, nie mogąc się powstrzymać.
-Cóż, Gin – powiedziałam, powstrzymując chichot. - Jesteś blady jak nigdy.
Obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem.
-Pokaż łydki, mądralo.
Przestałam się na moment uśmiechać, ale po chwili pomachałam mu w powietrzu nogami, do kolan posmarowanymi białą mazią od Unohany taicho. Spoglądałam na mojego przyjaciela, siedzącego teraz w samych spodniach, z nogawkami podwiniętymi pod same uda i od góry do dołu wymazanego tym samym specyfikiem.
Wyszczerzyłam się do niego, a on westchnął.
-Proszę się nie martwić, Ichimaru taicho – Unohana uśmiechnęła się dobrodusznie. - Za godzinę powinno przestać piec. Nie mogę zrozumieć, co robiliście w środku lasu o takiej godzinę.
-Tajemnica – odparłam wesoło. Przeniosła wzrok na mnie.
-Jesteś pewna, że nie chcesz mi powiedzieć? - zapytała. - Z u p e ł n i e p e w n a ?
Przełknęłam ślinę głośniej. Zapomniałam już, jak ta kobieta umiała być przekonywująca.
-Wszystkie pokoje były już zajęte – jęknęłam, zanim zastanowiłam się, co w ogóle mówię.
-To prawda, Ichimaru taicho?
-Chciałbym – burknął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|